Listopad 2024 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Wyrok na dzieci
Rozmiar tekstu: A A A
- Gdy mogę ćwiczę z Oskarem w domu, ale mając trojaczki, nie mogę poświęcić mu dużo czasu. Cieszę się, że wkrótce znów zaczynamy zajęcia - mówi Monika Michałowska, mama trojaczków.
Fot. Krzysztof Tomasik
Dzieci z ciężkimi schorzeniami, np. z mózgowym porażeniem dziecięcym muszą czekać miesiącami, aż zajmie się nimi specjalista od rehabilitacji. Dla wielu z nich brak stałej pomocy może oznaczać wyrok na całe życie. Rodzice rozpaczają, lekarze alarmują, a urzędnicy mówią to co zwykle: - Nie ma pieniędzy. Oskar jest wcześniakiem. Razem z dwójką rodzeństwa przyszedł na świat się w 32. tygodniu ciąży. Ale tylko Oskar wymaga intensywnej rehabilitacji. Urodził się z niedotlenieniem mózgu. Teraz ma 10 miesięcy. - Robimy wszystko, aby dziecko prawidłowo się rozwijało. Jeździmy po specjalistach w Słupsku, Gdańsku i Warszawie. Neurolog zaleciła rehabilitację w Poradni Rehabilitacji Dziecięcej. Mąż jeździł tam z synem trzy razy w tygodniu przez miesiąc. Niestety, jest to rehabilitacja w kratkę. Po dziesięciu zabiegach, była dwumiesięczna przerwa, później znowu 10 zabiegów i znowu kilkumiesięczna przerwa - martwi się Monika Michałowska ze Strzelinka, matka trojaczków. - Co to za leczenie? Przecież cała praca z dzieckiem idzie na marne - dodaje.

Tymczasem sytuacja w Słupsku jest dramatyczna. Przychodnia Rehabilitacyjna działająca w słupskim szpitalu, pod którą podlega "rehabilitacja dziecięca", przyjmuje miesięcznie 120 dzieci. Potrzeby są trzy razy większe! Przychodnia zatrudnia tylko trzech fizjoterapeutów wyspecjalizowanych w terapii dziecięcej. Dwoje z nich obsługuje jednak także oddziały szpitalne - jedna specjalistka ćwiczy już z noworodkami na dziecięcym Oddział Intensywnej Terapii Dziecięcej, druga z dziećmi na Oddziale Pediatrycznym.

Noworodki, którym potrzebna jest pomoc, mogą na nią liczyć. Jednak w momencie wypisania, rodzice muszą iść z nimi do neurologa dziecięcego, a ten skieruje do poradni. A tam trzeba czekać. Nawet 4 miesiące. Dla dzieci może to oznaczać nieodwracalne pogłębienie choroby.

- Od dawna zabiegam o zatrudnienie choćby jednego rehabilitanta. Moglibyśmy przyjmować wtedy 50 dzieci więcej miesięcznie. Zmniejszyłoby to okres oczekiwania. Dziś zapisujemy na kwiecień - mówi Hubert Rządkowski, kierownik przychodni. - Niestety, na dodatkowy etat nie ma zgody dyrektora - dodaje.

Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala, widzi to inaczej. - Dodatkowy fizjoterapeuta nie rozwiąże problemu. Nie jesteśmy w stanie przyjąć więcej dzieci, bo i tak przekraczamy limit przyznany przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
 
» Dalsza treść artykułu znajduje się tutaj. «
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Pomorza
data dodania:2007-01-12
wyświetleń:5072

Copyright 2003-2024 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 11 Gości