Kategoria: Aktualności

Strach w windzie

Rozmiar tekstu: A A A

Kolejna winda podpalona w ciągu trzech dni! Tym razem w bloku przy ulicy Szczecińskiej. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Policja szuka podpalacza. Ogień w windzie pojawił się w niedzielę nad ranem, gdy wszyscy mieszkańcy bloku przy ulicy Szczecińskiej 64 smacznie spali. Płomienie strawiły podłogę i uszkodziły ściany. Z kabiny wydobywały się kłęby gryzącego dymu. Na szczęście ogień się nie rozprzestrzenił. Gdyby tak się stało, mogło dojść do tragedii. - W przypadkach, gdy pożar wybucha w bloku, zagrożenie jest duże - mówi Zbigniew Stromski z Powiatowej Komendy Straży Pożarnej w Słupsku. - Instalacja elektryczna łatwo płonie, ale najgroźniejszy jest trujący dym. Mogło też dojść do paniki.

- To kompletna głupota - mówi o chuligańskim wybryku Tadeusz Mól, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Kolejarz, do której należy budynek. - Tylko idiota mógł coś takiego zrobić.

Spółdzielnia Mieszkaniowa Kolejarz nie oszacowała jeszcze strat. Winda będzie unieruchomiona przez kilka dni, mieszkańcy mają jednak do dyspozycji drugą. To już drugie takie podpalenie w ciągu ostatnich dni. W nocy 30 grudnia wandal podpalił windę w bloku przy ulicy Romera 5. Gryzący dym, który szybko rozprzestrzeniał się po piętrach, zbudził mieszkańców. Dzięki szybkiej akcji strażaków udało się ugasić szyb windy. Niektórzy mieszkańcy musieli skorzystać z pomocy medycznej. Straty wstępnie oszacowano na 100 tysięcy złotych.

Tymczasem sprawcy obu podpaleń są nieuchwytni. Wiele jednak wskazuje na to, że zrobiła to ta sama osoba. - Wskazuje na to między innymi sposób podpalenia, czas i miejsce - mówi Emilia Adamiec, rzecznik słupskiej policji. - Na miejscu drugiego pożaru jest już biegły, który to oceni.

Podpalaczowi grozi do pięciu lat więzienia. Policjanci proszą mieszkańców wieżowców o czujność i informowanie o podejrzanych osobach kręcących się w pobliżu szybów. Osoby, które mogą pomóc w ustaleniu sprawców podpaleń są proszone o kontakt pod nr tel. 848 01 11 lub 997. (Piotr Kawałek)

Fot. Sławomir Żabicki