Kwiecień 2025 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
282930 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Upadek gigantów
Rozmiar tekstu: A A A
Pomorskie Zakłady Mięsne J. M. Perelsztajn ze Strzelina oraz firma PBT z Miastka to pierwsze przedsiębiorstwa, których upadłość ogłosił w tym roku Sąd Gospodarczy w Słupsku. Nie jest wykluczone, że wkrótce dołączy do nich Seeger Dach z Łebieńca. To oznacza, że pracę w regionie straci kolejnych kilkaset osób. Szefowie Seeger Dachu, firmy zatrudniającej w regionie słupskim blisko 500 osób, po uzupełnieniu wniosku o upadłość znowu złożyli go w sądzie. W miasteckiej spółce PBT w wyniku upadłości pracę straciło blisko 100 osób. Tyle samo w szczycie rozwoju pracowało w zakładzie mięsnym w Strzelinie. Niedawno zlikwidowano ostatnie 10 miejsc pracy. Syndyk Krzysztof Wojdygowski jeszcze nie wie, czy uda się uratować największą przetwórnię mięsa w regionie słupskim. Myśli o jej restrukturyzacji. Prawdopodobnie będzie szukał nabywcy na całość zakładu, aby mógł on ponownie rozpocząć działalność.

Ostatnio zmniejsza się jednak liczba wniosków o upadłość lub układ z wierzycielami. O ile w 2002 roku do słupskiego sądu wpłynęło ich aż 136, rok później - 105, to już w 2004 roku - tylko 50. Byłaby to informacja pocieszająca, świadcząca o stopniowym wychodzeniu z gospodarczego kryzysu, gdyby nie fakt, że ostatnie wnioski o upadłość dotyczą dużych firm, zatrudniających ponad 100 osób, ze znaną marką lub ugruntowaną pozycją na rynku.

Janusz Chałubiński, dyr. Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku przyznaje, że niektóre upadłości go zaskakują. - Do 2000 roku najczęściej dochodziło do upadłości firm, które w porę nie przeszły restrukturyzacji, a ich struktury nie zostały dostosowane do wymogów rynku. Do tego doszło załamanie gospodarki polskiej. Teraz jednak obserwuję, że upadłość to najczęściej rezultat złego zarządzania - ocenia Chałubiński. Tak odebrał m.in. upadłość Alki i Sezamoru. Przypuszcza, że to jeszcze nie koniec. - Nieoficjalnie dowiedziałem się, że z powodu wewnętrznych walk może dojść do upadłości jeszcze jednej znanej, dużej słupskiej firmy - zdradza. Wskutek upadłości firm w ostatnich latach region słupski stracił kilka tysięcy miejsc pracy. Tylko w nielicznych sprzedanych przez syndyków firmach udało się wznowić produkcję, np. w Pomorzance czy Stolonie. Zwykle jednak nowy właściciel zatrudnia już mniej pracowników. Tę tendencję potwierdza Lucyna Bruździak, syndyk masy upadłościowej słupskiej Alki. Nawet jeśli sprzeda fabrykę i dojdzie do wznowienia produkcji, to nie powstanie w niej 300 miejsc pracy, które zlikwidowano w momencie ogłaszania upadłości Alki. Potencjalni nabywcy deklarują, że na początek zatrudnią najwyżej 50-80 osób.

Czy zagrożonym likwidacją firmom można jakoś pomóc? - Rzadko, bo zwykle o ich problemach dowiaduję się ostatni. Wtedy już jest za późno na udzielenie pomocy. Mogę najwyżej nieco pomóc zwolnionym pracownikom w ramach specjalnych programów - mówi Chałbiński. (Zbigniew Marecki)
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Pomorza
data dodania:2005-03-07
wyświetleń:1618

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 5 Gości