|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Upadek gigantów
Rozmiar tekstu: A A A
Ostatnio zmniejsza się jednak liczba wniosków o upadłość lub układ z wierzycielami. O ile w 2002 roku do słupskiego sądu wpłynęło ich aż 136, rok później - 105, to już w 2004 roku - tylko 50. Byłaby to informacja pocieszająca, świadcząca o stopniowym wychodzeniu z gospodarczego kryzysu, gdyby nie fakt, że ostatnie wnioski o upadłość dotyczą dużych firm, zatrudniających ponad 100 osób, ze znaną marką lub ugruntowaną pozycją na rynku.
Janusz Chałubiński, dyr. Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku przyznaje, że niektóre upadłości go zaskakują. - Do 2000 roku najczęściej dochodziło do upadłości firm, które w porę nie przeszły restrukturyzacji, a ich struktury nie zostały dostosowane do wymogów rynku. Do tego doszło załamanie gospodarki polskiej. Teraz jednak obserwuję, że upadłość to najczęściej rezultat złego zarządzania - ocenia Chałubiński. Tak odebrał m.in. upadłość Alki i Sezamoru. Przypuszcza, że to jeszcze nie koniec. - Nieoficjalnie dowiedziałem się, że z powodu wewnętrznych walk może dojść do upadłości jeszcze jednej znanej, dużej słupskiej firmy - zdradza. Wskutek upadłości firm w ostatnich latach region słupski stracił kilka tysięcy miejsc pracy. Tylko w nielicznych sprzedanych przez syndyków firmach udało się wznowić produkcję, np. w Pomorzance czy Stolonie. Zwykle jednak nowy właściciel zatrudnia już mniej pracowników. Tę tendencję potwierdza Lucyna Bruździak, syndyk masy upadłościowej słupskiej Alki. Nawet jeśli sprzeda fabrykę i dojdzie do wznowienia produkcji, to nie powstanie w niej 300 miejsc pracy, które zlikwidowano w momencie ogłaszania upadłości Alki. Potencjalni nabywcy deklarują, że na początek zatrudnią najwyżej 50-80 osób.
Czy zagrożonym likwidacją firmom można jakoś pomóc? - Rzadko, bo zwykle o ich problemach dowiaduję się ostatni. Wtedy już jest za późno na udzielenie pomocy. Mogę najwyżej nieco pomóc zwolnionym pracownikom w ramach specjalnych programów - mówi Chałbiński. (Zbigniew Marecki)

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 5 Gości