|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Rak nie czeka, chorzy tak
Rozmiar tekstu: A A A
Mężczyzna do słupskiego szpitala trafił w styczniu. Usunięto mu guz pęcherza. Po wynik miał zgłosić się za sześć tygodni. W przypadku choroby nowotworowej to bardzo długo. Pacjent jednak cierpliwie czekał. Po prawie trzech miesiącach od operacji jego córka zadzwoniła do dyrekcji szpitala. Zaraz po tym dostali wynik badania potwierdzający nowotwór złośliwy. Ponowną wizytę w szpitalu słupszczaninowi wyznaczono na połowę maja. Wcześniej nie było miejsc. Rodzina pacjenta jest rozgoryczona. - Tak zła organizacja pracy prowadzić może do śmierci pacjentów.
- To niczyja wina - usprawiedliwia się patomorfolog Waldemar Golian. - Wszystko muszę sam obejrzeć i zaopiniować - tłumaczy. - Dużo czasu tracę w sądzie, bo jestem biegłym, muszę również jeździć do wypadków, kiedy wezwie mnie prokurator. Lekarza broni również kierownictwo szpitala. - Mamy jednego patomorfologa, drugi robi specjalizację i brak mu jeszcze uprawnień, żeby samodzielnie opiniować badania - mówi dyrektor Ryszard Stus. - Lekarzy tych specjalności brakuje wszędzie, bo wolą inne specjalizacje niż zajmowanie się zwłokami.
Dyrektor nie chce jednak rezygnować z utrzymania własnego zakładu. Twierdzi, że zlecanie badań firmie zewnętrznej jest nieopłacalne. Patomorfolog jest jednak pewny, że badanie było można zrobić wcześniej. - Nie ma problemu, żeby dać znać, gdy sprawa jest pilna - mówi lekarz. - Wtedy odkładamy na bok inne badania i wynik może być nawet w kilka dni.
Tymczasem Janusz Kordasz, ordynator oddziału urologicznego, gdzie leczony był pacjent, zapewnia, że zwykle telefonuje i prosi, by przyspieszyć sprawę. - Czasem nie dajemy jednak rady i nic na to nie poradzimy - mówi ordynator.
Kobieta wysłała skargę na lekceważenie pacjentów przez słupskich lekarzy do Narodowego Funduszu Zdrowia i Rzecznika Odpowiedzialności Lekarskiej. Dopiero po interwencji dyrektora Stusa we wtorek pacjent został przyjęty na oddział. (Małgorzata Budnik-Żabicka)

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 6 Gości