|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
PKS. Lojalka nic nie warta?
Rozmiar tekstu: A A A
Rozpoczęła się walka o fotel szefa słupskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej. I to nieczysta. „Dziennik Słupski” dotarł do zawiadomienia, jakie wpłynęło do Instytutu Pamięci Narodowej oraz Urzędu Wojewódzkiego. Wynika z niego, że obecny zarządca słupskiego PKS Andrzej Kraweczyński podpisał kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego „lojalkę”. Zawiadomienie wysłał do instytucji nieznany nikomu Związek Osób Represjonowanych i Poszkodowanych przez Władzę PRL. Związek domaga się odtajnienia i upublicznienia akt osobowych Kraweczyńskiego, bo według jego prezesa Jana Kaczmarka (nie udało nam się odnaleźć takiej osoby - dop. red.), zarządca komisaryczny PKS w Słupsku „prawdopodobnie donosił jako tajny współpracownik SB w PRL” w firmie „Elmor”, gdzie pracował.
Problem w tym, że związek jako taki nie jest nigdzie zarejestrowany i według związkowców „Solidarności” ze słupskiego PKS po prostu nie istnieje. Sprawdziliśmy. Faktycznie. Związek nie ma żadnej siedziby ani numeru telefonu. Sprawa zbulwersowała Andrzeja Kraweczyńskiego, który chce zgłosić zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
- To wyciek informacji z akt osobowych. Trzeba wyjaśnić, skąd te dokumenty wyciekły i przez kogo zostały wyniesione z archiwum. A to już jest przestępstwo ścigane prawnie - dodaje.
Kraweczyński zaprzecza, aby kiedykolwiek współpracował ze służbami peerelowskiego aparatu bezpieczeństwa. - Ten dokument podpisywali wszyscy pracownicy i wynika z niego jedynie to, że zobowiązujemy się przestrzegać „Dekretu o stanie wojennym”, czyli że nie zaprzestaniemy pracy. Firma, w której pracowałem, wykonywała prace na rzecz wojska, więc siłą rzeczy wszyscy byli zobowiązani utrzymać produkcję. I tylko o to chodzi.
Zdaniem prawników i policji, wykorzystywanie dokumentów z akt osobowych bez zezwolenia jest zakazane i grozi za to odpowiedzialność karna.
- To naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych - mówi asp. sztab. Emilia Adamiec, rzecznik prasowy słupskiej policji. - To sprawa dla prokuratora. (Marcin Kamiński)
- To wyciek informacji z akt osobowych. Trzeba wyjaśnić, skąd te dokumenty wyciekły i przez kogo zostały wyniesione z archiwum. A to już jest przestępstwo ścigane prawnie - dodaje.
Kraweczyński zaprzecza, aby kiedykolwiek współpracował ze służbami peerelowskiego aparatu bezpieczeństwa. - Ten dokument podpisywali wszyscy pracownicy i wynika z niego jedynie to, że zobowiązujemy się przestrzegać „Dekretu o stanie wojennym”, czyli że nie zaprzestaniemy pracy. Firma, w której pracowałem, wykonywała prace na rzecz wojska, więc siłą rzeczy wszyscy byli zobowiązani utrzymać produkcję. I tylko o to chodzi.
Zdaniem prawników i policji, wykorzystywanie dokumentów z akt osobowych bez zezwolenia jest zakazane i grozi za to odpowiedzialność karna.
- To naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych - mówi asp. sztab. Emilia Adamiec, rzecznik prasowy słupskiej policji. - To sprawa dla prokuratora. (Marcin Kamiński)

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 5 Gości