|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
A karetka nie przyjechała
Rozmiar tekstu: A A A
- Syn skarżył się na ostre kłucie serca i ból płuca, miał blisko
40 stopni gorączki. Prosiłam o przysłanie karetki. Na próżno,
syn zmarł - mówi Janina W. (nazwisko do wiadomości redakcji)- Od
lekarza usłyszałam, że do pijaków i alkoholików karetek nie
wysyłamy. Co na to Włodzimierz Rutkowski, kierownik usług
medycznych w słupskim Pogotowiu Ratunkowym? - Dyspozytorka
oceniła, że są to objawy abstynencji alkoholowej i kazała
zgłosić się rano do lekarza pierwszego kontaktu. Niestety, chory
rana nie doczekał.
Do tragedii doszło w nocy z 29 na 30 marca, jednak pani Janina dopiero teraz przyszła do naszej redakcji: - Nie mogłam dojść do siebie, miał dopiero 39 lat. W listopadzie straciłam pierwszego 36-letniego, teraz drugiego.... Być może żyłby jeszcze.
Stefan W. mieszkał z konkubiną i to ona pierwsza dzwoniła na pogotowie: - To było przed godziną 22. Opisała objawy, ale wspomniała też uczciwie, że syn był alkoholikiem. Dyspozytorka odmówiła wysłania karetki. Synowa zadzwoniła do mnie, mówiła, że ze Stefanem jest bardzo źle - relacjonuje pani Janina - Ja też zadzwoniłam na pogotowie. Dyspozytorka powiedziała tylko co podać na zbicie gorączki i kazała rano zgłosić się do lekarza. Z synem było coraz gorzej, więc zadzwoniłam jeszcze raz. Płakałam, błagałam, ale pani rzuciła słuchawką.
Zanim pani Janina dotarła z mieszkania przy ul. Mochnackiego do mieszkania syna na ul. Gwardii Ludowej, ten już nie żył. Przy konającym był sąsiad i to on zadzwonił po pogotowie około godz. 2 w nocy: - Wtedy przyjechali, ale już po trupa - płacze pani Janina.
W. Rutkowski zaprzecza, jakoby było kilka wezwań do chorego: - Było jedno przed godz. 22, a później dopiero około 2. Gdyby były ponaglenia karetka z pewnością zostałaby wysłana.
Kontrowersyjną sprawą jest także przyczyna zgonu: - Lekarz napisał ôalkoholizm". Jak tak można, przecież bolało go serce? - nie może zrozumieć matka zmarłego. Co na to lekarz? - Nie widziałem objawów, tylko nieboszczyka. Mężczyzna był wycieńczony, z książeczki RUM-owskiej dowiedziałem się, że miał uszkodzoną wątrobę i trzuskę. Podałem domniemaną przyczynę zgonu. Tylko sekcja zwłok odpowiedziałaby na pytanie, co było rzeczywistą przyczyną... - mówi Wojciech Galla, lekarz chirurg, który stwierdził zgon.
Skandaliczne jest także to, że dr Galla miał odpowiedzieć pani Janinie na pytanie, dlaczego karetka nie przyjechała wcześniej: - Usłyszałam, że do pijaków i alkoholików karetek nie wysyłamy. W. Galla nie przypomina sobie, aby użył takiego sformułowania. Pani Janina ekshumacji zwłok nie chce: - Życia nikt mu nie zwróci... Chciałam tylko przestrzec ludzi, żeby nie liczyli na pogotowie. (mag)
Do tragedii doszło w nocy z 29 na 30 marca, jednak pani Janina dopiero teraz przyszła do naszej redakcji: - Nie mogłam dojść do siebie, miał dopiero 39 lat. W listopadzie straciłam pierwszego 36-letniego, teraz drugiego.... Być może żyłby jeszcze.
Stefan W. mieszkał z konkubiną i to ona pierwsza dzwoniła na pogotowie: - To było przed godziną 22. Opisała objawy, ale wspomniała też uczciwie, że syn był alkoholikiem. Dyspozytorka odmówiła wysłania karetki. Synowa zadzwoniła do mnie, mówiła, że ze Stefanem jest bardzo źle - relacjonuje pani Janina - Ja też zadzwoniłam na pogotowie. Dyspozytorka powiedziała tylko co podać na zbicie gorączki i kazała rano zgłosić się do lekarza. Z synem było coraz gorzej, więc zadzwoniłam jeszcze raz. Płakałam, błagałam, ale pani rzuciła słuchawką.
Zanim pani Janina dotarła z mieszkania przy ul. Mochnackiego do mieszkania syna na ul. Gwardii Ludowej, ten już nie żył. Przy konającym był sąsiad i to on zadzwonił po pogotowie około godz. 2 w nocy: - Wtedy przyjechali, ale już po trupa - płacze pani Janina.
W. Rutkowski zaprzecza, jakoby było kilka wezwań do chorego: - Było jedno przed godz. 22, a później dopiero około 2. Gdyby były ponaglenia karetka z pewnością zostałaby wysłana.
Kontrowersyjną sprawą jest także przyczyna zgonu: - Lekarz napisał ôalkoholizm". Jak tak można, przecież bolało go serce? - nie może zrozumieć matka zmarłego. Co na to lekarz? - Nie widziałem objawów, tylko nieboszczyka. Mężczyzna był wycieńczony, z książeczki RUM-owskiej dowiedziałem się, że miał uszkodzoną wątrobę i trzuskę. Podałem domniemaną przyczynę zgonu. Tylko sekcja zwłok odpowiedziałaby na pytanie, co było rzeczywistą przyczyną... - mówi Wojciech Galla, lekarz chirurg, który stwierdził zgon.
Skandaliczne jest także to, że dr Galla miał odpowiedzieć pani Janinie na pytanie, dlaczego karetka nie przyjechała wcześniej: - Usłyszałam, że do pijaków i alkoholików karetek nie wysyłamy. W. Galla nie przypomina sobie, aby użył takiego sformułowania. Pani Janina ekshumacji zwłok nie chce: - Życia nikt mu nie zwróci... Chciałam tylko przestrzec ludzi, żeby nie liczyli na pogotowie. (mag)

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 4 Gości