Kategoria: Aktualności

Limit na zdrowie

Rozmiar tekstu: A A A

- Leczę się na tarczycę i na wizytę u endokrynologa czekałam trzy miesiące. Dzisiaj zarejestrowałam się u okulisty. Zostanę przyjęta pod koniec listopada – mówi Wiesława Monkiewicz, którą spotkaliśmy w słupskiej przychodni. Nie krócej czeka się na badanie u innych słupskich specjalistów. Zdaniem lekarzy wszystkiemu winne są limity przyznawane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. - Musiałam szybko zrobić badanie dna oka. W przychodni kazano mi czekać półtora miesiąca. To stanowczo za długo. Zapłaciłam więc 40 złotych za wizytę prywatną, ale przecież nie każdego na nią stać – mówi pani Beata (nazwisko do wiadomości redakcji) ze Słupska. Niestety lekarze też rozkładają ręce. – W nagłych przypadkach przyjmujemy natychmiast. W pozostałych musimy kazać czekać kolejce. Limit z funduszu muszę dzielić na 12 miesięcy i przyjmować co miesiąc tylko tylu pacjentów, za ile fundusz mi zapłaci – tłumaczy dr Beata Plecka okulistka ze Słupska. Nie inaczej jest u innych specjalistów, np. rejestracja dermatologiczna zapisuje pacjentów dopiero na grudzień. Rehabilitanci też od ręki przyjmują tylko te osoby, które są po poważnych wypadkach i nie mogą czekać. Reszta musi ustawić się w kolejce nawet na sześć tygodni. – I tak dziennie przyjmujemy blisko 300 pacjentów. W czerwcu przekroczyliśmy limit, więc w sierpniu już musieliśmy zmniejszyć liczbę rehabilitowanych osób. Tylko jak powiedzieć cierpiącemu przy każdym ruchu człowiekowi, żeby przyszedł za kilka tygodni? – zastanawia się fizykoterapeuta Elżbieta Werecka. (nik)

Na zdjęciu: Ks. Marian Subocz złamał obojczyk gdy sięgał z drabinki na półkę z książkami. Żeby odzyskać sprawność musiał szybko zacząć ćwiczyć. Pacjenci z mniej poważnymi urazami czekają w kolejce nawet sześć tygodni.

Fot. Krzysztof Tomasik