Jak ukraść półtora miliona i nie siedzieć? Proszę bardzo: sprawa Krzysztofa W.! Zaczął nabierać przedsiębiorców 14 lat temu. Dołączyli do niego inni naciągacze i paserzy. Wyłudzili prawie półtora miliona złotych i do dzisiaj są bezkarni. Wszystko wskazuje na to, że sąd nie tak szybko wsadzi ich za kraty. Wyłudzanie towarów na przedłużone terminy płatności to dzisiaj klasyka. Ale Krzysztof W. zaczął 14 lat temu. Zgromadził wokół siebie ponad 20 osób, wśród nich Lecha S., Roberta P., Zbigniewa Ł., Andrzeja Ś. To oni stworzyli pierwszą na naszym terenie zorganizowaną grupę przestępczą wyłudzającą towary na przedłużone terminy płatności. Słupska Prokuratura Okręgowa dobrała się do nich 10 lat temu. Ustaliła, że od końca 1992 do grudnia 1996 roku „biznesmeni” tworzyli spółki w Lęborku, Koszalinie, Olsztynie, Białymstoku, Rumi, które „kupowały” u producentów dosłownie wszystko: odzież, tkaniny, bieliznę, meble, stolarkę budowlaną, farby i lakiery, rowery, garnki, bombki choinkowe, widokówki, okulary, widokówki, a nawet stal zbrojeniową. Na liście 70 pokrzywdzonych znalazły się fabryki z całej Polski. Wyłudzony towar oskarżeni sprzedawali po zaniżonych cenach i... przepuszczali pieniądze. Bawili się, pili, zamawiali na imprezy po 15 dziewczyn z agencji towarzyskiej. Akt oskarżenia był gotowy w grudniu 1997 roku. Proces w słupskim Sądzie Okręgowym zaczął się w 2000 roku. Trwał dwa lata. Spośród 22 oskarżonych pięciu dobrowolnie poddało się karze, sprawę jednego (chorego) sąd wyłączył. Jednak 16 pozostałych Temida potraktowała łagodniej niż żądał prokurator: dostali od roku w zawieszeniu do 4 lat więzienia oraz od 5 do 50 tysięcy złotych grzywny. Tylko dziewięciu miało siedzieć.
Niskie kary i tak nie spodobały się oskarżonym. W Gdańsku odwołali się od wyroku. W Słupsku proces zaczął się od nowa. Jednak drugi wyrok też został uchylony - z przyczyn proceduralnych. Akta znowu wróciły z Gdańska do Słupska. Tym razem Sąd Okręgowy skorzystał ze zmiany przepisów i oddał sprawę w ręce sędziów rejonowych. Teraz, w lipcu proces miał się zakończyć. Sprawa wymagała tylko „kosmetyki”. Jednak znowu zapowiada się kilkumiesięczny przestój, bo sędzia wybiera się na urlop macierzyński. – Prawo karne nie pozwala na zmianę składu sędziowskiego w trakcie procesu. W nowym składzie sprawa musi toczyć się od początku – mówi sędzia Krzysztof Ciemnoczołowski, prezes słupskiego Sądu Rejonowego. –
Obliczyliśmy więc, że proces szybciej się zakończy po powrocie sędzi z urlopu niż gdyby zaczął ją rozpoznawać inny sędzia.
Z kolei prokuratura nie obawia się przedawnienia. – Zarzucane czyny są traktowane jako ciąg przestępstw, a ostatnie z nich zostało popełnione w 1996 roku – mówi Marta Kiedos z Prokuratury Okręgowej w Słupsku. – Sprawa na pewno się nie przedawni.
Każdy z procesów miał kilkadziesiąt terminów. Oskarżeni rzadko pojawiali się w sądzie. Szanse na to, że w końcu odpowiedzą za przestępstwa, maleją. Trzeba wziąć pod uwagę, że trzeci wyrok, który sąd wyda za kilka miesięcy, wciąż będzie nieprawomocny. I sprawa zawsze może wrócić do ponownego rozpoznania. (ber)
Na zdjęciu: Akta sprawy Krzysztofa W. krążą między sądami. Naciągacze od 10 lat są bezkarni.
Fot. Krzysztof Tomasik