Styczeń 2025 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Na budowach brakuje ludzi
Rozmiar tekstu: A A A
W Słupsku brakuje firm, które chciałyby remontować drogi. Przedsiębiorstwa budowlane niechętnie startują w przetargach, a jeśli już - to windują stawki. Jak twierdzą biznesmeni - muszą podnosić ceny, bo brakuje im pracowników, a tym, których zatrudniają, muszą podnosić pensje. Za 2 tysiące nikt nie chce pracować na budowie. Za granicą dostaną cztery razy tyle. Sytuacja jest tragiczna - alarmują zgodnym chórem wszyscy wójtowie w powiecie słupskim. - Dopiero w czerwcu skończyliśmy stację odwadniania osadów w Bobrownikach - mówi Grzegorz Jaworski, wójt Damnicy. - Planowaliśmy oddanie jej jesienią zeszłego roku. Przetarg dwa razy powtarzaliśmy. Tak samo było przy budowie chodnika pod mostem w Damnicy. Zgłosił się jeden wykonawca. Zaoferował stawkę wyższą od kosztorysowej. I osiągnął sukces. Wspólnie z Zarządem Dróg Powiatowych musieliśmy się zgodzić na wyższą cenę.

- Nie było wyjścia - przyznaje Mariusz Ożarek, szef ZDP w Słupsku. - Trzeba podwyższać stawki za wykonywanie remontów. Podobnie było w przypadku remontu drogi w Grapicach.

Czasem, jak w przypadku drogi Lędowo - Modła, ZDP musi ogłaszać... przetarg cztery razy! We wcześniejszych nie wybrano wykonawcy, głównie z powodu wysokiej ceny. Niektórzy wójtowie sami tworzą firmy, które będą startowały w gminnych przetargach.

- Były problemy z drobnymi robotami - przyznaje Edmund Ścibisz, wicewójt gminy Słupsk. - Tu chodnik, tam kilka metrów drogi. Na takie roboty firmy nawet nie patrzą, nie zarobią dużo, a pracy mają sporo. A ktoś to musi wykonać. Dlatego Zakład Gospodarki Komunalnej w Jezierzycach przekształciliśmy w spółkę. Teraz może startować w przetargach. Mimo kosztów utrzymania i dokupienia sprzętu dla ZGK, i tak nam się to opłaca. Przyczynę tragicznej sytuacji na rynku budowlanym bez problemu wskazuje Wiesław Furmańczak z firmy Furges w Kobylnicy.

- Nie mam kim pracować - mówi Furmańczak. - Pracujemy na cztery brygady, roboty mam na osiem. Zatrudniam czterdziestu ludzi. Pięciu jest na zwolnieniach lekarskich, dwóch na wypowiedzeniach a dwóch wkrótce odejdzie. We wrześniu zabraknie mi dziesięciu pracowników. Nowi nie przyjdą, chociaż płacę 2-2,5 tysiąca na rękę. Jeśli sytuacja się nie zmieni, w przyszłym roku nie będzie miał kto robić dróg.

- A robót będzie więcej - ostrzega Mariusz Ożarek z ZDP. - Unijne pieniądze spadną na nasze drogi. Nawet nie myślę, co będzie wiosną. (Adam Sito)

Na zdjęciu: Rafał Sztabski i Robert Grajek z firmy Furges pracują przy ul. Wiatracznej. Wlaściciel firmy twierdzi, że coraz trudniej o dobrych fachowcow, którzy chcieliby pracować w kraju.
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:POLSKA Dziennik Bałtycki
data dodania:2006-09-20
wyświetleń:2142

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 12 Gości