Styczeń 2025 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Aż trudno w to uwierzyć!
Rozmiar tekstu: A A A
W Żelkowie pod Słupskiem filmowcy znaleźli natchnienie i stworzyli scenariusz do najlepszego polskiego filmu. W międzyczasie chodzili na grzyby i kopali ziemniaki. Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze są dzisiaj na szczycie. Ich "Plac Zbawiciela” wziął szturmem publiczność i jury festiwalu w Gdyni. To właśnie w Żelkowie w gm. Główczyce, w gospodarstwie rodziny Żydyków, pisali scenariusz. Pracowali tu przez cały wrzesień i październik 2003 roku. Miejsce polecili im znajomi, którzy spędzali tu wakacje.

Irena Żydyk wtedy nie wiedziała, czym zajmują się jej goście. Tymczasem filmowcy całe dnie spędzali na ganku pokoju gościnnego, intensywnie pracując nad scenariuszem filmu. - Zajmowało im to po kilkanaście godzin dziennie. Dyskutowali, zastanawiali się nad różnymi scenami i zapisywali w komputerze. Część wydruków wyrzucali. Niepotrzebnymi już kartkami rozpalaliśmy w piecu - zdradza gospodyni.

Goście jeździli także do Słupska. Chodzili tu m.in. do miejskiej biblioteki, którą chwalili za bogaty księgozbiór. - Pani Joanna Kos-Krauze pracowała nad scenariuszem, ale jednocześnie zrobiła i zabrała ze sobą kilkadziesiąt weków z grzybami. A gdy zachorował mi mąż, pozbierała z pola część wykopanych ziemniaków - uśmiecha się Irena Żydyk. Jej rodzina z niecierpliwością czeka, kiedy "Plac Zbawiciela” można będzie zobaczyć w Słupsku. W kinie Milenium jeszcze tego nie wiedzą. (Zbigniew Marecki)

Na zdjęciu: Irena Żydyk z wnukiem i Joanną Kos-Krauze po wyprawie na grzyby.
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Pomorza
data dodania:2006-09-22
wyświetleń:2332

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 31 Gości