Kwiecień 2025 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
282930 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Wszyscy kryją strażnika
Rozmiar tekstu: A A A
Strażnik miejski ze Słupska uczestniczył w bójce. Zginął w niej człowiek. Nikt nie trafił do aresztu, a strażnik do czasu wyjaśnienia sprawy jest... na urlopie. Do tragedii doszło nad ranem 14 maja, na parkingu przy ul. Wazów w Słupsku. Do grupy osób wracających z nocnej zabawy, podeszło dwóch mężczyzn - miejski strażnik i jego kolega. Doszło do szamotaniny. Nie wiadomo, który uderzył mężczyznę - to ustala prokuratura, być może dwóch napastników zadawało ciosy. 30-letni Mariusz Z. upadł na ziemię. Ktoś wezwał pogotowie. Po chwili karetka zabrała go do szpitala, ale zaraz z niego wyszedł i wrócił do domu. Zmarł w swoim łóżku. Obaj mężczyźni - Andrzej B. i strażnik Tomasz T. zostali zatrzymani i po złożeniu wyjaśnień... zwolnieni do domów. Jeden z nich za poręczeniem 10 tysięcy złotych. Prokurator nie wystąpił o areszt, ale jedynie o dozór, bo uznał, że nie zachodzi obawa matactwa ze strony podejrzanych. Wiadomo też, że jeden przyznał się do zadawania ciosów, a drugi - strażnik miejski - utrzymuje, że nie bił. Z zebranego materiału dowodowego wynika, że są dwie wersje zdarzenia. - Według jednej, w bójce wzięli udział obaj podejrzani - mówi prokurator Robert Firlej. - Według drugiej, doszło do uszkodzenia ciała przez jednego z nich. To, którą wersję prokuratura uzna za prawdziwą, zależy od sekcji zwłok i opinii biegłego lekarza. Ta będzie znana za kilka dni.

Wokół sprawy zapadła podejrzana cisza. Chcieliśmy skontaktować się z podejrzanym strażnikiem, żeby opisał, co wydarzyło się tamtej nocy i jaki był jego udział w bójce. Jednak nikt - ani prokuratura, ani rzecznik prezydenta miasta, ani znajomi, a nawet komendant Straży Miejskiej w Słupsku nie chcieli ujawnić jego nazwiska. Tymczasem imiona i nazwiska funkcjonariuszy publicznych nie są tajne.

Komendant straży twierdzi, że dopiero od nas dowiedział się o zajściu (sześć dni po zdarzeniu!). Mimo to nie zamierza podjąć żadnych kroków wobec podwładnego. - Jeśli zaszłoby podejrzenie popełnienia przestępstwa na służbie, to mógłbym go zawiesić do czasu wyjaśnienia - mówi Wojciech Kozłowski. - Na razie jednak pracuje, a ja nic nie wiem o tej sprawie i nie chcę gdybać. Wkrótce po naszym telefonie okazało się, że Tomasz T. został jednak wysłany na urlop. - Gdyby zarzuty się potwierdziły, to może być zawieszony - mówi Mariusz Smoliński, rzecznik prezydenta Słupska. - Jednak to dopiero wstępna kwalifikacja, a w Polsce mamy zasadę domniemania niewinności, dlatego nie wyciągajmy pochopnych wniosków.

Za pobicie ze skutkiem śmiertelnym strażnikowi i jego koledze grozi do 10 lat więzienia. Prokuratura bada równocześnie, dlaczego śmiertelnie ranny człowiek został tak szybko wypuszczony przez lekarzy. Według Ryszarda Stusa, dyrektora słupskiego szpitala, poszkodowany po przyjęciu został zbadany m.in. aparatem EKG. Badanie jednak niczego nie wykazało. - Lekarz zaproponował pozostanie na obserwacji - mówi dyrektor. - Jednak pacjent się nie zgodził i razem z kolegą wyszedł do domu. (Piotr Kawałek)

Fot. Sławomir Żabicki
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Pomorza
data dodania:2005-05-23
wyświetleń:1401

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 10 Gości