Kwiecień 2025 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
282930 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Pracownicy stacji krwiodawstwa pobrali 12 litrów zakażonej różyczką krwi od żołnierzy, bo wojskowi ich nie uprzedzili?
Rozmiar tekstu: A A A
Dwanaście litrów krwi od żołnierzy zakażonych różyczką pobrali pracownicy centrum krwiodawstwa w Słupsku w jednostce wojskowej w Czarnem. Dyrektor centrum twierdzi, że oficer dyżurny powiadomił ich o zakaźnej chorobie dopiero, gdy 29 żołnierzy oddało już krew. - W przypadku tej choroby nasi pracownicy w ogóle nie powinni pojawić się w jednostce - mówi Ryszard Jaguś. Wojsko milczy: - Proszę nie szukać taniej sensacji - usłyszeliśmy. Do jednostki w Czarnem pojechała grupa pracowników Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Słupsku. O godz. 9 byli na miejscu, o 10 zaczęli rejestrację żołnierzy i pobieranie. - Gdy pracownicy pobrali krew od 29 żołnierzy, zostali poinformowani, że w jednostce panuje różyczka - mówi Jaguś. - Wcześniej nikt o tym nie wspomniał. Kierownik ekipy zadzwonił do mnie i poinformował o sytuacji. Nakazałem natychmiastowe przerwanie pobierania. Zespół wrócił do Słupska.

Co się stało z krwią?
Czytelnik "Dziennika Bałtyckiego" powiadomił nas, że została wylana do... kanału. - Jakiego kanału, to jakaś bzdura - mówi Janusz Grocholewski, z-ca dyrektora centrum. - Każdy zakaźny materiał jest utylizowany. Nasze centrum podpisało umowę ze słupskim szpitalem. Tam trafiła krew.

- Utylizacją zajmuje się firma z Bełchatowa - mówi Bernadeta Lewicka, zastępca dyrektora słupskiego szpitala. - Nic nie wiem o sytuacji, jaka miała miejsce w Czarnem, ale mamy restrykcyjne przepisy, niedawno zresztą je kontrolowaliśmy. Nigdy nie mieliśmy problemów z centrum krwiodawstwa.

Dlaczego pracownicy słupskiej placówki pobrali krew od chorych osób, czy ta krew mogła później być stosowana np. do transfuzji czy wykonywania preparatów krwiopochodnych.

- Nasze centrum obsługuje duży region, m.in. Bytów, Człuchów, Chojnice, Lębork - mówi Jaguś. - Dużo wcześniej umawiamy się z jednostkami wojskowymi, szkołami czy policją na akcje pobrania. Ta była uzgodniona już dwa miesiące wcześniej - wylicza Jaguś. - Oficer dyżurny powinien zgłosić nam, że w jednostce jest różyczka - nie byłoby problemu i afery. Po pobraniu każda krew jest szczegółowo badana. Nie było więc szansy, że później będzie wykorzystywana.

W czarneńskim garnizonie na temat akcji pobierania krwi nikt nie chce się wypowiadać.

- Dowódca garnizonu jest na urlopie - powiedział nam major zastępujący dowódcę. - Interesantów przyjmuje w poniedziałki i wówczas można się zwrócić do niego z pytaniami. Proponuję szukać sensacji w innym miejscu. W naszym garnizonie nic sensacyjnego nie ma.

Sprawa pobierania krwi w jednostce jest jednak komentowana przez mieszkańców Czarnego.

- Ludzie mówią o jakiejś czerwonce czy innej zakaźnej chorobie - mówi Ireneusz Czerniawski, mieszkaniec miasta. - Nic więcej na ten temat jednak nie wiadomo. Wojskowi nie są skorzy do zwierzeń.
 
» Oryginalna treść artykułu znajduje się tutaj. «
 
 

Informacje na temat artykułu:
autor:Aleksandra Christiniuk
Źródło:POLSKA Dziennik Bałtycki
data dodania:2007-03-22
wyświetleń:1687

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 9 Gości