|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Zmarła przez lekarza
Rozmiar tekstu: A A A
- Zadzwoniłem na 999 i powiedziałem, że to chyba stan przedzawałowy albo zawał, bo mama czuje straszny ból w klatce piersiowej - opowiada Zbigniew Fir, jeden z trzech synów zmarłej. - Dyspozytorka przysłała erkę, nawet szybko przyjechali, bo do Podola ze Słupska jest 50 kilometrów, a oni byli o 10.30. Chyba cztery osoby siedziały w karetce. Nie wyjęli ani ekg, ani nic, tylko lekarz zbadał mamę i pytał, czy "z tyłu ciągnie”. Mama powiedziała, że z przodu klatka piersiowa boli i z tyłu plecy. Wtedy doktor stwierdził: "to korzonki".
Lekarz dał zastrzyk przeciwbólowy. Syn usiłował interweniować, mówiąc, że matka jest blada, ma silne bóle w klatce piersiowej i może należy zabrać ją do szpitala. - Wtedy lekarz powiedział, że na korzonki nie zabierają. "Jak rodzinny stwierdzi, że trzeba, to karetka jeszcze raz przyjedzie i zabierze mamę” - kontynuuje opowieść pan Zbigniew. Drugi brat, Zenon Fir, komentuje, że pogotowie urządziło sobie stukilometrową wycieczkę. - Przecież pojechalibyśmy swoim samochodem za karetką do szpitala do Słupska i jakby trzeba było, zabralibyśmy mamę z powrotem - zapewnia pan Zenon.
Staruszka po odjeździe erki nadal źle się czuła. Bracia wezwali lekarza rodzinnego, który przyjechał o 13.30 i stwierdził zawał. - Powiedział, że nie ma czasu na karetki - mówią bracia. - Wsadził mamę do swojego samochodu i zawiózł ją do szpitala do Lęborka. Tamtejsi lekarze stwierdzili rozległy zawał i od razu uprzedzili braci, żeby byli przygotowani na najgorsze. Kobieta, chociaż cały czas przytomna, była w stanie zagrożenia życia. - Lekarze powiedzieli, że gdyby kilka godzin wcześniej mama trafiła do nich, już by była w Gdańsku na specjalistycznych badaniach i zabiegach - rozpacza Zenon Fir.
Rodzina czuwała do późna w szpitalu. - W sobotę rano zadzwonili z Lęborka - mówi Zenon Fir. - "Panie Zenku, mam dla pana smutną wiadomość, pańska mama nie przeżyła" - tak mi lekarz powiedział.
Synowie zmarłej zajęli się pogrzebem, ale poszli też na skargę do dyrektora pogotowia. - Żądamy ujawnienia danych lekarza, który zlekceważył stan naszej matki - mówią mężczyźni.
Mariusz Żukowski, dyrektor słupskiego pogotowia, twierdzi, że nie zna sprawy. - Będziemy wyjaśniać, który lekarz miał wtedy dyżur. Żukowski zapewnia, że w karetkach reanimacyjnych, czyli przeznaczonych do ratowania życia, jeżdżą lekarze specjaliści. Jak to się więc stało, że doświadczony lekarz ze specjalizacją nie rozpoznał rozległego zawału, który trwał od kilku godzin? - Złożymy oficjalną skargę w pogotowiu i w izbie lekarskiej, jeśli będzie trzeba, pójdziemy do prokuratury - zapewniają bracia Firowie. Do sprawy wrócimy. Przypomnijmy, że to kolejny skandal w ostatnim czasie w słupskim pogotowiu. 18 lutego sąsiedzi nie mogli wezwać karetki do zatrutej czadem nastolatki, bo - jak twierdzili - ktoś w pogotowiu odbierał i odkładał słuchawkę. Dziewczyna zmarła. (Małgorzata Budnik-Żabicka)

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 7 Gości