|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Rodzice pili, dziecko umierało
Rozmiar tekstu: A A A
- Wstępne wyniki sekcji mają być znane dzisiaj w południe.
Rodzice Weroniki oraz ich znajomy zostali zatrzymani. Do wczoraj ich nie przesłuchano, bo wciąż dochodzili do siebie po sobotniej libacji.
Miejscowość Jeziorka, koło Damna, w gminie Damnica, bardzo trudno znaleźć na mapie. Prowadzi do niej droga zrobiona z kocich łbów. W wiosce, a właściwie kolonii, są zaledwie cztery domy. Mieszka tam sześć rodzin. Bieda wygląda tu z każdego zakamarka. Klatki dla królików pozbijane są z kawałków nierówno przyciętej dykty, na podwórzach domostw panuje rozgardiasz i nieporządek, wszędzie powiewa pranie i ujadają psy. W tej spokojnej wsi doszło w sobotę do tragedii. W dziwnych okolicznościach w domu oznaczonym nr 6 zmarła 7-miesięczna Weronika Paulina D. Jej ojciec, 32-letni Tadeusz D. oraz matka 34-letnia Urszula S. bawili w odległych 3 kilometry Świtałach. Dziecka pilnował ich znajomy, alkoholik z Grapic, 54-letni Jerzy O.
Czy gdyby pogotowie przyjechało szybciej udałoby się uniknąć tragedii? Mieszkańcy wsi zadają sobie takie pytanie. Policja otrzymała sygnał o tym, że coś się dzieje z dzieckiem w sobotę po południu. - Wezwałem policję, bo dziecko płakało - mówi Piotr, sąsiad rodziców Weroniki.
- Wzywałem też pogotowie, bo słyszałem od ludzi, że dziecko nie żyje, że coś się z nim stało. Dzwoniłem po pogotowie kilka razy. W końcu pierwsza przyjechała policja.
- Faktycznie, zostaliśmy wezwani do płaczącego dziecka przez sąsiadów - przyznaje komisarz Jacek Bujarski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. - Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyliśmy, że dziewczynka nie płacze i nie rusza się. Lekarz pogotowia stwierdził zgon.
Jak ustalili policjanci, rodzice dziecka pozostawili je pod opieką znajomego 54-letniego Jerzego O. - Kiedy przyjechali do domu „komarkiem“, o mało z niego nie spadli, tak byli pijani - mówi pan Piotr. Wstępne badanie przeprowadzone na miejscu wykazało, że rodzice mieli w wydychanym powietrzu: Urszula S. - ponad 1,5 promila, a Tadeusz D. ponad 3 promile alkoholu. Opiekun, pod którego kuratelą zostawili dziecko, miał ponad 3 promile. Co się stało w domu - nie wiadomo, bo policja nie była w stanie ich przesłuchać. Trzeźwieli do niedzieli wieczora.
Sąsiedzi Tadeusza i Urszuli są małomówni. Ukrywają twarze. Nie chcą się wypowiadać o rodzinie, w której doszło do tragedii.
- Ula czasem do nas wpadała - mówi niechętnie napotkana w jednym z domów kobieta, która wyprowadziła się kilka lat temu z Jeziorek. - Jednak kiedy pojawił się tam alkohol, to przestała. Jak była w ciąży i urodziła małą, to powstrzymywała się od picia. Ale jak Weronika miała już 3-4 miesiące, to znowu zaczęła. Sąsiadka z innego domu, gdy tylko pukamy do jej drzwi zastrzega, że nic będzie mówiła.
- Mają dużą rodzinę i nie ma po co się mieszać - macha ręką. - Ja jestem stara i nie chodziłam do nich, bo po co miałam tam iść? A jeśli chodzi o dziecko, to było zadbane, jak widziałam.
Czyściutkie takie. A ten Jerzy O. to pijaczyna straszny. Nikogo nie zaczepiał, ale pił strasznie. Jego żona gehenę z nim miała. Urodziła mu chyba z 10 dzieci. Co się u nich stało, nie wiem. Gdy sąsiedzi tam weszli, to już dziecko nie żyło. To przykre straszliwie.
W Jeziorkach i niedalekich Świtałach mówi się, że dziecko zostało zabite. Policja jednak tego nie potwierdza.
- Niemowlę faktycznie miało obrażenia głowy i ręki, ale czy to miało bezpośredni wpływ na zgon, wykaże sekcja przeprowadzona przez Akademię Medyczną w Gdańsku - tłumaczy Bujarski. Tadeusza D., Urszuli S. oraz Jerzego O. nie udało się przesłuchać w niedzielę. Dochodzili do siebie po sobotniej libacji w policyjnej izbie zatrzymań. Dzisiaj po zupełnym wytrzeźwieniu (muszą mieć 0,0 promila) oraz po sekcji zwłok dziewczynki zostaną doprowadzeni do prokuratury i tam przesłuchani. Jeśli okaże się, że przyczynili się do śmierci dziecka, mogą trafić do więzienia nawet na 25 lat.
Informacje na temat artykułu:


autor: | Marcin Kamiński |
Źródło: | POLSKA Dziennik Bałtycki |
data dodania: | 2007-05-21 |
wyświetleń: | 1286 |

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 4 Gości