Styczeń 2025 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Boją się bestii
Rozmiar tekstu: A A A
Amstaf terroryzuje mieszkańców bloku przy Zygmunta Augusta. Rzuca się na ludzi i atakuje inne psy. Kilka dni temu zaatakował dwunastoletnią dziewczynkę i omal nie zagryzł jej kundelka. – Kiedyś rzucił się na mnie przed samą klatką schodową. Na szczęście udało mi się go odepchnąć i uciec – mówi Ryszard Sójka. – Od tego czasu nie wychodzę z domu, kiedy widzę go przed blokiem. Boję się, bo zawsze biega bez opieki właścicielki. Bez kagańca i smyczy. Wśród mieszkańców bloku numer 20 przy ulicy Zygmunta Augusta w Słupsku trudno znaleźć kogoś kto nie miał takich albo nawet gorszych doświadczeń z psem rasy amstaf należącym do ich sąsiadki. Przez sześć lat ludzie bali się, ale nie robili nic, żeby pozbyć się niebezpieczeństwa. Miarka przebrała się w kilka dni temu. Pies zaatakował dwunastoletnią dziewczynkę. Gdy w obronie dziecka stanął jej kundelek, bestia rzuciła się na niego.

– Przez dwadzieścia minut gryzł go i z zębami wbitymi w jego szyję trzymał przyduszonego do ziemi – opowiada Janina Czajkowska, świadek zdarzenia. – Dziewczynka krzyczała, żeby ktoś jej pomógł. Na pomoc przybiegło kilkadziesiąt osób, ale każdy bał się podejść, żeby nie zostać pogryzionym. Nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby jeden z mężczyzn nie zaszedł psa od tyłu i odrzucił go na bok.

Nie udało nam się dotrzeć do zaatakowanej przez psa dziewczynki, bo nie było jej w domu. Nieoficjalnie dowiedziliśmy się jednak, że nie ma żadnych obrażeń ciała, ale jest wystraszona.

Świadkowie zdarzenia wezwali policję. Funkcjonariusze przyjechali już po zdarzeniu i niewiele zdziałali.

– Zapukali do drzwi właścicielki psa, a gdy ta nie otwierała, zrezygnowali i odjechali – dodaje Czajkowska.

Interwencja policji zbulwersowała mieszkańców bloku, którzy myśleli, że funkcjonariusze zabiorą groźnego psa. Przełożeni policjantów odrzucają oskarżenia o ich bierności.

– Interweniujące patrole policyjne nie mają sprzętu, który pozwala im chwytać groźne zwierzęta, więc muszą postępować tak, by zadbać o swoje bezpieczeństwo – mówi komisarz Jacek Bujarski, rzecznik prasowy słupskiej policji. – Funkcjonariusze opisali zdarzenie i do sądu grodzkiego złożymy wniosek o ukaranie właścicielki psa karą pieniężną. Sprawdzimy także, czy zwierzę było regularnie szczepione.

Wysokość kary ustali sąd. A właścicielka psa twierdzi, że ostatnie zdarzenie to pierwszy taki wypadek.

– Ares jest bardzo spokojny i nie przypominam sobie, żeby komuś zrobił coś złego – broni się Henryka W., właścicielka amstafa. – Oddałam go pod opiekę teściowej więc zapewniam, że nie dojdzie więcej do takiego zdarzenia. Ofiara bestii – kundelek – ledwo uszła z życiem.

– Ma liczne rany kąsane i stłuczenia na całym ciele, więc czeka go leczenie przynajmniej przez dwa tygodnie. Ale i tak miał szczęście, że przeżył – informuje Renata Walkowiak, weterynarz ze Słupska. – Do takich obrażeń nie doszłoby, gdyby atakujący pies był w kagańcu.

Weterynarze przestrzegają, żeby na bardzo silne psy szczególnie latem, zwracać uwagę. – Upały powodują, że psy stają się bardzo rozdrażnione – dodaje Walkowiak. (Marcin Prusak)
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Pomorza
data dodania:2006-07-27
wyświetleń:2221

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 10 Gości