|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia
Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |
USD zł |
EUR zł |
CHF zł |
Kategoria: Aktualności
Boją się bestii
Rozmiar tekstu: A A A
Amstaf terroryzuje mieszkańców bloku przy Zygmunta Augusta. Rzuca się na ludzi i atakuje inne psy. Kilka dni temu zaatakował dwunastoletnią dziewczynkę i omal nie zagryzł jej kundelka.
– Kiedyś rzucił się na mnie przed samą klatką schodową. Na szczęście udało mi się go odepchnąć i uciec – mówi Ryszard Sójka. – Od tego czasu nie wychodzę z domu, kiedy widzę go przed blokiem. Boję się, bo zawsze biega bez opieki właścicielki. Bez kagańca i smyczy. Wśród mieszkańców bloku numer 20 przy ulicy Zygmunta Augusta w Słupsku trudno znaleźć kogoś kto nie miał takich albo nawet gorszych doświadczeń z psem rasy amstaf należącym do ich sąsiadki. Przez sześć lat ludzie bali się, ale nie robili nic, żeby pozbyć się niebezpieczeństwa. Miarka przebrała się w kilka dni temu. Pies zaatakował dwunastoletnią dziewczynkę. Gdy w obronie dziecka stanął jej kundelek, bestia rzuciła się na niego.
– Przez dwadzieścia minut gryzł go i z zębami wbitymi w jego szyję trzymał przyduszonego do ziemi – opowiada Janina Czajkowska, świadek zdarzenia. – Dziewczynka krzyczała, żeby ktoś jej pomógł. Na pomoc przybiegło kilkadziesiąt osób, ale każdy bał się podejść, żeby nie zostać pogryzionym. Nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby jeden z mężczyzn nie zaszedł psa od tyłu i odrzucił go na bok.
Nie udało nam się dotrzeć do zaatakowanej przez psa dziewczynki, bo nie było jej w domu. Nieoficjalnie dowiedziliśmy się jednak, że nie ma żadnych obrażeń ciała, ale jest wystraszona.
Świadkowie zdarzenia wezwali policję. Funkcjonariusze przyjechali już po zdarzeniu i niewiele zdziałali.
– Zapukali do drzwi właścicielki psa, a gdy ta nie otwierała, zrezygnowali i odjechali – dodaje Czajkowska.
Interwencja policji zbulwersowała mieszkańców bloku, którzy myśleli, że funkcjonariusze zabiorą groźnego psa. Przełożeni policjantów odrzucają oskarżenia o ich bierności.
– Interweniujące patrole policyjne nie mają sprzętu, który pozwala im chwytać groźne zwierzęta, więc muszą postępować tak, by zadbać o swoje bezpieczeństwo – mówi komisarz Jacek Bujarski, rzecznik prasowy słupskiej policji. – Funkcjonariusze opisali zdarzenie i do sądu grodzkiego złożymy wniosek o ukaranie właścicielki psa karą pieniężną. Sprawdzimy także, czy zwierzę było regularnie szczepione.
Wysokość kary ustali sąd. A właścicielka psa twierdzi, że ostatnie zdarzenie to pierwszy taki wypadek.
– Ares jest bardzo spokojny i nie przypominam sobie, żeby komuś zrobił coś złego – broni się Henryka W., właścicielka amstafa. – Oddałam go pod opiekę teściowej więc zapewniam, że nie dojdzie więcej do takiego zdarzenia. Ofiara bestii – kundelek – ledwo uszła z życiem.
– Ma liczne rany kąsane i stłuczenia na całym ciele, więc czeka go leczenie przynajmniej przez dwa tygodnie. Ale i tak miał szczęście, że przeżył – informuje Renata Walkowiak, weterynarz ze Słupska. – Do takich obrażeń nie doszłoby, gdyby atakujący pies był w kagańcu.
Weterynarze przestrzegają, żeby na bardzo silne psy szczególnie latem, zwracać uwagę. – Upały powodują, że psy stają się bardzo rozdrażnione – dodaje Walkowiak. (Marcin Prusak)
– Przez dwadzieścia minut gryzł go i z zębami wbitymi w jego szyję trzymał przyduszonego do ziemi – opowiada Janina Czajkowska, świadek zdarzenia. – Dziewczynka krzyczała, żeby ktoś jej pomógł. Na pomoc przybiegło kilkadziesiąt osób, ale każdy bał się podejść, żeby nie zostać pogryzionym. Nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby jeden z mężczyzn nie zaszedł psa od tyłu i odrzucił go na bok.
Nie udało nam się dotrzeć do zaatakowanej przez psa dziewczynki, bo nie było jej w domu. Nieoficjalnie dowiedziliśmy się jednak, że nie ma żadnych obrażeń ciała, ale jest wystraszona.
Świadkowie zdarzenia wezwali policję. Funkcjonariusze przyjechali już po zdarzeniu i niewiele zdziałali.
– Zapukali do drzwi właścicielki psa, a gdy ta nie otwierała, zrezygnowali i odjechali – dodaje Czajkowska.
Interwencja policji zbulwersowała mieszkańców bloku, którzy myśleli, że funkcjonariusze zabiorą groźnego psa. Przełożeni policjantów odrzucają oskarżenia o ich bierności.
– Interweniujące patrole policyjne nie mają sprzętu, który pozwala im chwytać groźne zwierzęta, więc muszą postępować tak, by zadbać o swoje bezpieczeństwo – mówi komisarz Jacek Bujarski, rzecznik prasowy słupskiej policji. – Funkcjonariusze opisali zdarzenie i do sądu grodzkiego złożymy wniosek o ukaranie właścicielki psa karą pieniężną. Sprawdzimy także, czy zwierzę było regularnie szczepione.
Wysokość kary ustali sąd. A właścicielka psa twierdzi, że ostatnie zdarzenie to pierwszy taki wypadek.
– Ares jest bardzo spokojny i nie przypominam sobie, żeby komuś zrobił coś złego – broni się Henryka W., właścicielka amstafa. – Oddałam go pod opiekę teściowej więc zapewniam, że nie dojdzie więcej do takiego zdarzenia. Ofiara bestii – kundelek – ledwo uszła z życiem.
– Ma liczne rany kąsane i stłuczenia na całym ciele, więc czeka go leczenie przynajmniej przez dwa tygodnie. Ale i tak miał szczęście, że przeżył – informuje Renata Walkowiak, weterynarz ze Słupska. – Do takich obrażeń nie doszłoby, gdyby atakujący pies był w kagańcu.
Weterynarze przestrzegają, żeby na bardzo silne psy szczególnie latem, zwracać uwagę. – Upały powodują, że psy stają się bardzo rozdrażnione – dodaje Walkowiak. (Marcin Prusak)
O serwisie ::
Reklama ::
Polityka Prywatności ::
Kontakt
Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 10 Gości