|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Brama konfliktów
Rozmiar tekstu: A A A
- To po prostu skandal! Z chorymi dziećmi na rękach musimy iść z
300 metrów, bo ktoś złośliwie zamknął bramę wjazdową na parking
przed przychodnią - mówią pacjenci poradni pediatrycznej w
"Salusie" w Słupsku. Zdaniem szefa Instytutu Meteorologii, który
postanowił o zamknięciu bramy, problem jest rozwiązany: - Jest
człowiek, który bramę na życzenie otwiera. Sprawdziliśmy to i co
usłyszeliśmy? - Mam zakazane - powiedział nam ów człowiek.
Dotychczas rodzice z małymi pacjentami poradni pediatrycznej "Salus" przy ul. Młyńskiej (usługi refunduje NFZ) mogli podjeżdżać pod samą przychodnię. Wjazd na parking był od tyłu, czyli od ul. Drewnianej. Niedawno jednak dyrekcja Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, od którego "Salus" dzierżawi budynek, bramę zamknęła. Pacjenci są zbulwersowani: - Chorego syna z 40-stopniową gorączką i zapaleniem ucha środkowego musiałam prowadzić aż z Mostnika. Biorąc pod uwagę, że wiało i padało, "spacer" na pewno mu nie pomógł - mówi Małgorzata Wolska. - Drugie dziecko ma 10 miesięcy i musiałam nieść je na rękach. Poza tym przychodzi tam mnóstwo mam z miesięcznymi noworodkami, a takie przecież bardzo łatwo jest przeziębić - dodaje.
Nad sytuacją ubolewa też dyrektor "Salusa" Tomasz Kuźmiński: - Dziennie odbieram po kilkanaście telefonów od wściekłych pacjentów. Próbowałem już przekonać dyrekcję Instytutu, aby bramę otworzyli. Zaproponowałem, by zatrudnić człowieka, który bramę będzie otwierał, gdyż decyzję o zamknięciu tłumaczyli tym, że muszą prowadzić ewidencję pojazdów, które wjeżdają na ich teren. Jeśli problem nie zostanie rozwiązny, będziemy musieli się stąd wynieść.
Stanisław Kosiński, kierownik działu służby obserwacyjno - pomiarowej w Instytucie wyjaśnia, że bramę musiał zamknąć ze względu na kradzieże i wandalizm: - Kto to widział, aby wszyscy mieli wstęp na prywatny teren zakładu. "Salus" ma własną furtkę, przez którą można wchodzić i klucz do bramy. Poza tym parking jest po drugiej stronie kanału. Jest też człowiek, który bramę na życzenie matek otwiera.
Sprawdziliśmy to. Niestety pan, który podszedł do nas pod zamkniętą bramę na pytanie, czy wpuszcza matki z dziećmi, odpowiedział krótko: - Mam zakazane.
Kobieta, która akurat podeszła z niemowlęciem na ręku (na zdjęciu) musiała okrążyć wszystkie budynki i wejść przez furtkę. (mag)
Fot. Krzysztof Tomasik
Dotychczas rodzice z małymi pacjentami poradni pediatrycznej "Salus" przy ul. Młyńskiej (usługi refunduje NFZ) mogli podjeżdżać pod samą przychodnię. Wjazd na parking był od tyłu, czyli od ul. Drewnianej. Niedawno jednak dyrekcja Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, od którego "Salus" dzierżawi budynek, bramę zamknęła. Pacjenci są zbulwersowani: - Chorego syna z 40-stopniową gorączką i zapaleniem ucha środkowego musiałam prowadzić aż z Mostnika. Biorąc pod uwagę, że wiało i padało, "spacer" na pewno mu nie pomógł - mówi Małgorzata Wolska. - Drugie dziecko ma 10 miesięcy i musiałam nieść je na rękach. Poza tym przychodzi tam mnóstwo mam z miesięcznymi noworodkami, a takie przecież bardzo łatwo jest przeziębić - dodaje.
Nad sytuacją ubolewa też dyrektor "Salusa" Tomasz Kuźmiński: - Dziennie odbieram po kilkanaście telefonów od wściekłych pacjentów. Próbowałem już przekonać dyrekcję Instytutu, aby bramę otworzyli. Zaproponowałem, by zatrudnić człowieka, który bramę będzie otwierał, gdyż decyzję o zamknięciu tłumaczyli tym, że muszą prowadzić ewidencję pojazdów, które wjeżdają na ich teren. Jeśli problem nie zostanie rozwiązny, będziemy musieli się stąd wynieść.
Stanisław Kosiński, kierownik działu służby obserwacyjno - pomiarowej w Instytucie wyjaśnia, że bramę musiał zamknąć ze względu na kradzieże i wandalizm: - Kto to widział, aby wszyscy mieli wstęp na prywatny teren zakładu. "Salus" ma własną furtkę, przez którą można wchodzić i klucz do bramy. Poza tym parking jest po drugiej stronie kanału. Jest też człowiek, który bramę na życzenie matek otwiera.
Sprawdziliśmy to. Niestety pan, który podszedł do nas pod zamkniętą bramę na pytanie, czy wpuszcza matki z dziećmi, odpowiedział krótko: - Mam zakazane.
Kobieta, która akurat podeszła z niemowlęciem na ręku (na zdjęciu) musiała okrążyć wszystkie budynki i wejść przez furtkę. (mag)
Fot. Krzysztof Tomasik

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 11 Gości